Ruszyła w kierunku wagonu jadalnego. Znów obleciał ją strach i mnóstwo wątpliwości.
Litości, Violetson. To tylko kolacja. Co może pójść nie tak?
Wszystko. Jeśli połączy się obecność Natashy, jej beznadziejne zauroczenie i Johna zapatrzonego w dalszym ciągu w Jacoba jak w obrazek, to mógł z tego wyjść niezły bałagan.
Drugi wniosek na dziś: miłość to złośliwa suka.
W końcu zmusiła się do wejścia. W środku byli tam tylko Blight i John. No pięknie. Usiadła z dala od Cambera, postanawiając w duchu, że nie da się sprowokować. Niestety długo jej obietnica nie pożyła. John jak to John rzucił złośliwą uwagę na temat nieobecności Moore, więc i tak już wyczerpana cierpliwość Marion poszła w cholerę i warknęła w jego stronę:
- Zamknij się, Camber. Nikt nie ma ochoty cię słuchać.
Blight próbował ich uspokoić, ale jego głos zatonął w morzu nieodwzajemnionej miłości i frustracji.
Nagle rozległ się wrzask należący chyba do Eve. Wszyscy zamilkli.
- Wyłaź z tego sracza, do kurwy nędzy!
Brawa dla Eve Taylor. Właśnie powstrzymała armagedon. Chwilę później do wagonu weszła rzeczona mentorka, a za nią Natasha, która nadal wyglądała świetnie. Nawet z opuchniętym policzkiem. Więc plotki o temperamencie Taylor były prawdą. Zanotować: pod żadnym pozorem nie podpadać Eve.
Marion nigdy nawet nie stała obok nadopiekuńczej przedszkolanki (ten tytuł już dawno obsadzony), ale w młodej zwyciężczyni było co takiego, co sprawiało, że Violetson była gotowa zamordować każdego, kto ją skrzywdzi. Miłość ogłupia.
- Skoro prawie wszyscy są, możemy zacząć kolację - powiedział Blight, kiedy cisza stała się zbyt męcząca
Kolacja nie należała do tych udanych, a kiedy dołączyła do nich Ceri... Cierpliwość dziewczyny była na skrajnym wyczerpaniu. To się aż prosiło o katastrofę.
Po kolacji Vogue dostała coś, co Eve określiła jako "zew pudru" (trafne określenie) i zostali sami.
- Opowiedzcie coś o sobie - powiedział Blight.
- Nazywam się Marion Violetson, mam 16 lat. Całkiem nieźle posługuję się siekierą i nożami - wyrzuciła z siebie. Starała się brzmieć pewnie, ale ciężko było zebrać myśli, kiedy obok ciebie siedzi osoba, którą po cichu się adoruje.
A kiedy John się odezwał, było już wiadomo, że nic i nikt nie wstrzyma tej dwójki przed rozpętaniem piekła.
- Nazywam się John Cramber, mam 16 lat. Nie mam dziewczyny... - zaczął.
- Nie dziwię się - prychnęła Marion. Wbrew wszystkiemu było jej go żal. To nie była jego wina, że zakochał się w największym dupku i to, że pochodził z Siódemki. Grapes miał specyficzne poglądy na temat miłości osób tej samej płci.
- Kontynuuj - powiedziała chłodno Eve.
- I jestem silny i potrafię walczyć na miecze i... rzucać trójzębem...
Dziewczyna wybuchła śmiechem, tak donośnym, że reszta popatrzyła na nią jak na wariatkę, ale w tamtej chwili miała to gdzieś.
- Walczyć na miecze. A to dobre - uśmiechnęła się do niego szyderczo - A skąd ci się wzięły trójzęby?
- Może po prostu John wyciągnął je sobie z ucha? - odezwała się w końcu Natasha. I, o ludzie. Jej głos jest taki cudny...
Marion parsknęła głośniej.
- To nie jest śmieszne - oburzył się John. - A ty jesteś żałosna!
- Ja? Chyba ty! Jesteś kompletnym dupkiem, który przez całe życie, najpierw chował się pod mamusiową spódnicą, a później strugał chojraka i terroryzował tych, którzy w twoim mniemaniu są od ciebie gorsi - syknęła - I słowo honoru, że jeśli nie zamkniesz tej parszywej gęby, to tracisz coś cenniejszego niż zęby.
Johna zatkało. Wstał od stołu i mamrocząc pod nosem, wyszedł z przedziału. Zapadła cisza.
- No co? - powiedziała - Ten dzieciak po prostu źle na mnie wpływa.
- Bardzo go nienawidzisz? - zapytał w końcu Blight. Zdziwiło ją jego pytanie, ale na nie odpowiedziała.
- Nikogo nie darzę tak silną nienawiścią jak jego.
Nienawiść to niezbyt odpowiednie słowo, ale cóż, to co zostało wypowiedziane, nie cofniemy. Podobieństwo między nimi nie pozwalało im się dogadać. Sytuacji nie pomagało to, że to Natasha zabiła Jacoba. Totalnie sobie na to zasłużył, ale miłość jest ślepa i głupia.
- Już to gdzieś słyszałam - Eve uśmiechnęła się krzywo - Ale to dobrze.
A teraz gwóźdź programu. Dożynki w innych Dystryktach. I siedzenie obok Natashy Moore. Koniec świata.
Jedynka: ochotnicy. Blondynka o imieniu Diamond i chłopak imieniem Emerald. Kto im nadaje takie kretyńskie imiona?
W Dwójce zgłosiła się Drew Campbell... Marion kątem oka zauważyła, że Natasha na widok Campbell się wzdrygnęła. Już jej nie lubiła.
Natomiast jej partner, bodajże Cole wyglądał na całkiem porządnego i także był ochotnikiem.
Nagle poczuła ból w ramieniu. Moore przysunęła się do niej bliżej i wbijała jej paznokcie w ramię.
- Natasha, to boli.
- Przepraszam - wymamrotała, ale Violetson nie miała tego za złe. Jakoś nie potrafiła się na nią gniewać. Miłość ogłupia.
- Nigdzie nie idź - szepnęła niemal błagalnie i miała ochotę napluć sobie w twarz - Nie drap, ale się stąd nie ruszaj - Marion przysunęła się do niej bliżej.
Trybuci z Trójki wyglądali bardzo przeciętnie, natomiast w Czwórce zgłosili się Agnes i Louis, oboje duzi i stanowiący potencjalne zagrożenie.
Piątka i Szóstka nie wyróżniała się niczym.
Marion musiała przyznać, że z Johnem wypadli nawet dobrze.
Ósemka i Dziewiątka wpadły jednym uchem, a wypadają drugim, za to chłopak z Dziesiątki…
Chłopak z Dziesiątki miał chyba z metr dziewięćdziesiąt, szerokie bary, długie ciemne włosy i imponującą - jak na osiemnastolatka - brodę. Wchodząc na podium, uśmiechał się szeroko i rozsyłał całusy na wszystkie strony. Robiło się coraz ciekawiej…
Jedenastka: Barley i Rye. On chudy, ale wysoki prawie jak ten z Dziesiątki, ona chuda i drobna.
Dwunastka: para dzieciaków i mentor nawalony jak stodoła. Nic nowego.
- Wyglądacie jak dwa króliki zahipnotyzowane przez węża - powiedziała pogodnie Eve Taylor.
Faktycznie, siedziały przyciśnięte do siebie i obie gapiły się w ekran tak samo przerażonym spojrzeniem. Na słowa Eve natychmiast się od siebie odsunęły.
- I co myślisz? - zapytała w końcu Natasha.
- Jestem pewna, że John załatwi ich bez problemu wyciągniętymi z ucha trójzębami - uśmiechnęła się Marion szyderczo - Martwią mnie Zawodowcy i chłopak z Jedenastki.
- A co z sojuszami? - zapytał Blight.
- Z pewnością nie ten dupek. Ani nikt inny. Nie mam ochoty obudzić się z nożem wbitym w plecy.
Nagle nastała kolejna niezręczna cisza.
- Coś się stało? - zapytała i momentalnie pożałowała. Coś jej mówiło, że to ma związek z koszmarami lub Drew Campbell. Znając jej szczęście, dotyczyło obu tych rzeczy.
- Musisz jej powiedzieć - powiedziała Eve do Natasha - Albo ja to zrobię.
- Muszę?
- Tak.
Natasha wzięła głęboki oddech.
- Masz przejebane - zwróciła się do swojej trybutki.
- Co ty nie powiesz.
- Przekaż swojej przyszłorocznej trybutce, że widzimy się na arenie. Tak powiedziała mi Drew Campbell podczas mojej wizyty w Dwójce.
- O kurwa.
No to wszystko jasne. Miała przesrane. Bogowie naprawdę musieli jej nienawidzić.
___________________
Diamond (ang.) - diament
Emerald (ang.) - szmaragd
Barley (ang.) - jęczmień
Rye (ang.) - żyto